W ostatnich tygodniach 2022 roku można było zaobserwować wzmożona aktywność banków, które zdecydowały się na skierowanie pozwów przeciwko frankowiczom. Inicjowanie postępowań sądowych nie jest oczywiście przypadkowe, albowiem instytucje bankowe obawiają się przedawnienia swoich roszczeń.
Banki przyjmują, że w orzecznictwie utrwali się pogląd, który przewiduje 3-letni termin przedawnienia, liczony od momentu złożenia pozwu przez kredytobiorcę. Dlatego ewentualnego procesu sądowego mogą się spodziewać osoby, które zdecydowały się na spór sądowy z bankiem w 2019 r. Nie jest to póki co stanowisko poparte dominującym orzecznictwem. Banki znajdują oparcie dla takiego liczenia terminu w uchwale Sądu Najwyższego z 7 dnia maja 2021 r. Wszyscy czekają z niecierpliwością na orzeczenie TSUE, które ma zapaść w 2023 r. Trybunał ma się w nim odnieść do zapytania skierowanego przez jeden z warszawskich sądów. Pytanie dotyczy tego, czy w przypadku unieważnienia umowy kredytowej bank będzie miał roszczenie do frankowicza o wynagrodzenie za korzystanie z kapitału.
Banki domagają się w kierowanych pozwach albo zwrotu udzielonego kapitału albo wynagrodzenia za korzystanie z kapitału. Treść żądania bank uzależnia od rodzaju pierwotnego roszczenia frankowicza i etapu sprawy sądowej. Są jednak i dobre wiadomości, albowiem przynajmniej na chwilę obecną takie pozwy są raczej wątpliwe. Wystarczy wspomnieć, że z jednej strony bank uporczywie przekonuje sądy o ważności zawartych umów kredytowych i to jest główna linia obrony. Z drugiej strony bank konstruuje pozew, w którym zakłada że umowa może okazać się nieważna i dlatego formułuje roszczenia ewentualne. Widać wyraźnie, że taka argumentacja jest wewnętrznie sprzeczna, a taka forma roszczenia ewentualnego nie jest znana w postępowaniu cywilnym. Idąc dalej, nie wiadomo dokładnie, w jaki sposób bank chciałby obliczyć swoje wynagrodzenie za korzystanie z kapitału przez frankowicza. Tych wątpliwości jest więcej i z pewnością nasi prawnicy znajdą odpowiednią linię obrony.
Foto: pixabay.com